środa, 27 listopada 2013

Ostatnia noc (ostatni przypał) w Manili (Filipiny)

Wyjazd dobiega końca. Przeleciał w mgnieniu oka. Trudno, czas wracać :)

Fajnie by było napisać o ostatnim dniu, że przekimaliśmy i wróciliśmy, ale to u nas niemożliwe. Nie na tym wyjeździe :P

Po przylocie do Manili poszliśmy do kafejki internetowej poszukać jakiegoś noclegu. Wylot do domu mieliśmy kolejnego dnia. W poszukiwaniu choćby wiaderka internetu zapędziliśmy się w rejony które nie grzeszyły pięknem i bogactwem. W skrócie były główne ulice otoczone jakimiś tam budynkami, ale za to już każda odchodząca uliczka została opanowana przez slamsy.

Po wyjściu z kafejki Kuba i Twardy pojechali na dworzec (zostają dwa dni dłużej, nie było tyle tanich biletów na jeden termin), a my chcemy jechać do hotelu, by spokojnie przekimać i jutro wylecieć do Europy.

Łapiąc taksę Dominika pokazywała adres spisany na komórce. Pierwszy i drugi taksówkarz ewidentnie przesadzili z cenami widząc turystów z plecakami. Domi stanęła czekając na kolejną taksę. Wtem zupełnie niespodziewanie na pełnej prędkości od tyłu przejechał motocyklista chwytając jej smartfona. Niby ruszyłem za nim wraz z 10 Filipińczykami (w Manili wszędzie jest pełno ludzi), ale pojedynek nie był zbyt wyrównany. Gość sprawnie uciekł główną ulicą wymijając inne środki transportu.

Momentalnie pojawiło się przy nas 20 osób, chętnych do pomocy, lub sprawdzających co się stało. Jeden bogatszy właściciel okolicznego punktu wymiany butli gazowych podwiózł nas do hotelu, przepraszając za zaistniałą sytuację. Przynajmniej nie musieliśmy płacić za taksę ;D

I na tym koniec naszego wyjazdu. Wracamy przez Rijad w Arabii Saudyjskiej (klasą biznes płacąc za ekonomiczną), Mediolan gdzie spędzamy dzień z Anią Kaczmarek i Katowice. Byliśmy najdalej w życiu, przeżyliśmy też chyba najwięcej niespodziewanych sytuacji, które zapamiętamy na długo. Jest się z czego śmiać, na przypale albo wcale.

Może ktoś jeszcze w najbliższych dniach zdobędzie się na podsumowanie całości. Do następnego, oby za niedługo!

łęcol




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz